niedziela, 25 grudnia 2011

Boze Narodzenie

Boze Narodzenie jest tam gdzie jest milosc, milosc ktora otrzymujemyi dajemy czy to w usmiechu, dobrym slowie, wyciagnietej dloni do drugiej osoby.Niech ta milosc ktora przyszla z Narodzeniem naszego Pana napelnia Wasze serca, Wasze zycie, kazdy dzien a laska Pana niech Wam wszystkim towarzyszy.
W srode grupa dzieci pojechala ze mna minibusem na zakupy, ubranka, buty, zabawki no i oczywiscie cos do zjedzenia kazde moglo sobie wybrac to co chce.Dzieciaczki powybieraly duze ciasta chyba takie by starczyly na dluzej.




 Wybor ubranek




Do ubranek potrzeba bylo dobrac buty

a na koniec do dzialu z zabawkami


Po powrocie w czwartek rano zaczelo sie pakowanie i przygotowywanie paczek do rozwozenia.

A potem w droge,caly czwartek z sr.Benedicta  rozwozilismy i roznosilismy-tam gdzie nie dalo sie dojechac, gwiazdke dla rodzin: koce, ubrania dla dzieci, zywnosc ,zabawki i usmiech i nadzieje dla tych ktorzy moze juz ja utracili.
Caly piatek i sobote spedzilismy na otwieraniu drzwi, odbieraniu drobnych podarkow jak mleko, jajko, dynia tym czym ludzie chcieli sie podzielic z z  nami jako ich dar na gwiazdke i odchodzili z  zapakowana zywnoscia do domu. Od wielu osob uslyszelismy slowa niech Pan Bog  Wam wynagrodzi i ta nagroda jest najwieksza nagroda, blogosawienstwo Pana i usmiech na twarzy drugiej osoby.Niech to blogoslawienstwo bedzie  rowniez Waszym udzialem i Waszych bliskich. Blogoslawionych Swiat

środa, 9 listopada 2011

wydarzenia codzienne i niecodzienne

Zaczne moze od konca tj.od ostatnich 8 dni w czasie ktorych odprawialam rekolekcje, czas wyciszenia, czas odejscia od wszystkich spraw, wylaczenia telefonu, komputera.To czas trwania przed Panem I dla Niego, czas w ktorym nabiera sie sily by moc dawac, dzielic sie, rozeznawac Jego wole.
Jest w Nairobi jedno miejsce, Mwangaza-rekolekcyjny osrodek ktory kojarzy mi sie z niebem.Wchodzac na jego teren, pelen pieknych drzew, krzakow, kwiatow i przeroznych gatunkow ptakow wchodzi sie w  blogoslawiona cisze w ktorej Pan przychodzi bierze za reke i prowadzi do miejsca pelnego pokoju, milosci, miejsca wypelnionego Jego obecnoscia. To moj kawalek nieba a w nim  ogarnialam rowniez modlitwa Was wszystkich pamietajac o rodzinach, osobach ktorzy poprzez swoja dobroc, hojnosc sa obecni w naszej misji, dzieki ktorym trwa to co sie zaczelo,zaistnialo;szkola, osrodek zdrowia,adopcja dzieci.
Powracajac do wydarzen przed rekolekcjami z czwartku na piatek spalam dwie godziny, pisalam maile, probowalam nadrobic zaleglosci ktorych ciagle jest za duzo na moje mozliwosci.W piatek polprzytomna pojechalam do miasta kupic farbe i kilka innych rzeczy potrzebnych do polaczenia wody do nowego tanku w szkole.Wracajac nie zauwazylam ze samochod zatrzymal sie przede mna( nie mial swiatel) a ja bylam za blisko, uderzylam ale na szczescie jechalam wolno wiec nic sie nie stalo.Dojechalam do naszej drogi, naszego zakretu do Kithatu a tam duza ciezarowka wpadla w dol a druga chcac jej pomoc przepakowac to co miala by ja wyciagnac zaparkowala wprost na naszej drodze.Probowalam wytlumaczyc ze musza sie przesunac bo ja mieszkam w dole i chce dojechac do domu ale otrzymalam odpowiedz ze moge przejechac za ciezarowka.Na moje stwierdzenie ze przeciez sie nie zmieszcze otrzymalam tylko zdziwienie jak to przeciez motor przejezdza wiec ja tez przejade.Troche zajelo czasu by  dali sie przekonac ze jednak sie nie zmieszcze i musza sie przesunac.Dojechalam do domu a tam robotnicy mi mowia ze wlasnie drugi kolor farby tez sie skonczyl,a na moje zapytanie czy rano jak wyjezdzalam to nie wiedzieli ze farba sie skonczy otrzymalam odpowiedz ze nie bo mysleli ze jest jeszcze i pokazali mi puszke na ktorej pisalo biala farba.Gdy  doszlismy juz do ustalenia ze to jest biala farba a oni potrzebuja magnoli wyslalam jednego z nich do miasta
( nie chcialam miec juz przeprawy z ciezarowka)  z groznymi slowami bez farby mi sie nie pokazuj i czasami nie wracaj i mowiac mi ze sklep zamkneli zanim dojechales. Wywiazal sie jednak z zadania i wrocil z farba przed wieczorem.
Po godzinie 18 wrocila nasza siostra ktora byla na dyzurze odwozenia dzieci po lekcjach i mowi nam ze ciezarowka ktora na poczatku zakopala sie po jednej stronie drogi probujac wyjechac zjechala na nasza strone i zamknela calkowicie przejazd tak ze nawet motor nie przejedzie.Wrocili do Kithatu inna droga przez mostek na rzece.Wiedzialam juz ze w sobote rano nie wyjedziemy nasza droga, pozostaje droga przez mostek jesli nie bedzie bardzo padac.W sobote mialam jechac z dziecmi chorymi na serce do szpitala w buszu, zabrac naszego przedszkolaka by mogl go zobaczyc lekarz i zadecydowac czy potrzebuje operacji a pozostale dzieci juz po operacji do kontroli.Wstalysmy rano w sobote po ulewnej nocy, wiedzialam juz ze droga bedzie trudna ale jeszcze mialam nadzieje ze przejade.Po porannych modlitwach poszlam z sr.Benedicta zobaczyc jak wyglada droga i juz po wyjsciu z domu uslyszalysmy charakterystyczny odglos zakopanego samochodu ktory probuje sie wygrzebac.Poszlysmy dalej i doszlysmy do miejsca gdzie zakopalo sie matatu, szanse wiec na wyjazd juz zmalaly bo droga jest wystarczajaca tylko na przejazd jednego samochodu ale jak doszlysmy do rzeczki to przejazd okazal sie niemozliwy, inna ciezarowka probowala sie przedostac i nie mieszczac sie na mostku poprostu na nim siadla zamykajac calkowicie droge.
Co dalej?Wiedzialam ze w Meru czeka sr.Alicja z gromadka dzieci ktore mialy do nas dolaczyc by jechac na kontrole lekarska.Poczatkowo nie widzialam szans na wyjazd wiec siostra Alicja wsadzila czesc osob do matatu a pozostalych 8 osob jechalo samochodem 5osobowym.Gdy byli juz w drodze ja dowiedzialam sie od soltysa ze jest jeszcze inny przejazd i moze sie udac.Wsiedlismy wiec w nasz szkolny bus, ja jako kierowca i pojechalismy.Udalo sie!!!!Dojechalam do drogi asfaltowej i zadzwonilam do siostry ze jedziemy i ze maja na nas poczekac w Nanyuki.Dojechalismy tak okolo 12 w poludnie wpakowalismy wszystkich do naszego busa i dalej w droge. Byla ona fatalna jesli chodzi o jazde i przepiekna patrzac na mijajace nas krajobrazy; busz, ludzie Samburu ubrani w ich stroje.



















Droga i przepiekne widoki...













na miejscu przy budynku szpitala

Dojechalismy okolo godziny 15  na miejsce ktore wygladalo jak oaza na pustyni.Maly szpital, domy dla wolontariuszy, miejsca noclegowe dla dzieci ktore sa pod obserwacja.Badania skonczyly sie okolo 17, nasz przedszkolak zostal z mama na dodatkowych badaniach czekajac po nich na decyzje lekarza.

 
Wyruszylysmy w droge powrotna przy zapadajacym zmierzchu.
powrot o zmierzchu

pralnia przy pobliskiej rzece i suszarnia na krzewach



Do Nanyuki dojechalismy o 20, tam rozdzielilismy sie na dwie grupy w zaleznosci gdzie kto musial wracac.Dojechalam do domy o 23 zmeczona ale szczesliwa ze cala wyprawa sie udala i ze ze wszyscy bezpiecznie dotarlismy do domu.

p.s chlopiec po wynikach lekarskich ma byc na razie na lekach i obserwacji

czwartek, 20 października 2011

Kolejne dni

od ostatniego mojego pisania minely bardzo szybko, w miedzyczasie dwie malarie, ale osatnia wyjatkowo paskudna, depresja, plakalam ze umieram, ze chce tylko polski chleb do jedzenia nic innego.Przezylam malarie, brak polskiego chleba i wrocilam juz  w pelni sil juz do pracy.  Dzisiaj Swieto narodowe w Kenii wiec korzystam z okazji by napisac pare slow jak rowniez sprobowac odpisac na maile gdyz wiem ze sa osoby ktore czekaja bardzo dlugo na odpowiedz.W ciagu dnia zawsze mnostwo spraw, pracy, ludzi, wieczorem czesto nie ma pradu a czasami po prostu po calym dniu nie mam juz sily by otworzyc komputer i pisac chociaz wiem jak to jest wazne.Dzieci rosna,bawia sie i smieja a to najwazniejsze...


najmlodsza zasnela zmeczona zabawa

Rozpoczelam rozbudowe przychodni dochodzimy do dachu, mam jeszcze drewno na dach i starczy na blache i na tym stane, skonczyly sie pieniadza a jedna z organizacji na ktorej pomoc bardzo liczylam odpowiedziala odmownie z powodu braku wystarczajacych funduszy na pomoc.No coz nielatwo bylo to przyjac mialam nadzieje ze do konca roku uda mi sie skonczyc i rozpoczac opieke nad kobietami ciezarnymi jak rowniez miec gdzie polozyc pacjentow na kroplowke czy obserwacje w szczegolnosci dzieci.Moze potrzeba mi wiecej cierpliowosci, zaufania ze Pan nie pozostawi przeciez bez pomocy i modlitwy by dzialo sie tak jak On chce.Was wszystkich tez bardzo prosze o modlitwe w tej sprawie by to nasza przychodnia ktora nosi imie Bozego Milosierdzia mogla ogarnac pomoca wieksza liczbe  chorych i potrzebujacych.










rozbudowa osrodka zdrowia




W ostatnim tygodniu mielismy seminar dla nauczycieli, rozpoczeli w piatek, zakonczyli w niedziele o 21, grupa 18 osob a ja bylam glowna kucharka.Seminar dotyczyl sposobow pomocy rodzinom i dzieciom a tazke w jaki sposob wpajac dobre wartosci w dzieciach, by nie tylko wiedza sie liczyla ale takze charakter dziecka i jego rozwoj.Licze ze bedzie on owocny w naszej szkole gdzie wiele dzieci potrzebuje milosci i umocnienia w poczuciu wlasnej wartosci i dobru ktore kazde z nich posiada. 
W sobote bede chyba jechac z grupa dzieci chorych na serce do szpitala gdzies w buszu( po raz pierwszy) by tam mogly byc przebadane przez lekarza i zdecydowane ktore otrzebuja operacji.Mam nadzieje ze dojedziemy bez przygod gdyz rozpoczela sie pora deszczowa a droga tam z tego co slyszalam nie jest najlepsza, ale wszystko w rekach Pana.

Powoli szykujemy sie do zakonczenia roku szkolnego ma byc 22 listopada.Dzieci przygotowuja wiersze, piosenki, w sobote spotkanie z rodzicami by rozdzielic obowiazki w czasie przygotowania i w dniu zakonczenia roku szkolnego.
Wszystkich serdecznie pozdrawiam  zyczac blogoslawionego popoludnia.

środa, 17 sierpnia 2011

w przychodni

dzieci do szczepien, chore, pacjenci, jeden do szycia rany przecial sobie noge dlugim nozem-panga ktora slyuzy prawie do wszystkiego. W miedzyczasie gdy przyjmowalam pacjentow uslyszalam rozmowe naszych dwoch chlopcow blizniakow, maja po 3 latka i jeden mowil do drugiego- ty bedziesz mama.Moze to tylko zabawa a moze cos wiecej gdyz chlopcy  nie maja rodzicow a rodzicow nikt im nie zastapi,
Wygladaja na szczesliwych tutaj, biegaja, psoca, powtarzaja za mna nawet polskie wyrazy, a jednak dzieci potrzebuja mamy, potrzebuja milosci i nikt i nic im tego nie zastapi...

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Krociutko

bo oprocz dzieci ktore sa z nami w ciagu dnia w tym tygodniu przyjmuje sama pacjentow w osrodku zdrowia, druga pielegniarka ma zwolnienie caly tydzien.
Najwazniejsze to jednak to, ze nasza pociecha wazy 6,5kg!!!!czyli idziemy w dobrym kierunku, a oprocz tego jeszcze smieje sie, placze, powtarza slowka i probuje stawac z pomoca, bardzo sie ciesze






piątek, 12 sierpnia 2011

Najmlodsze pociechy

Czas szybko mija, od ostatniego mojego pisania rowniez minelo go sporo.W miedzyczasie mialam malarie, zwiozlam material na rozbudowe osrodka zdrowia, nasze dzieci zajely w kolejnym etapie konkursu pierwsze miejsce i przeszly do kolejnego etapu.
Ale dzisiaj tak naprawde chcialam napisac o dziewczynce ktora ma dwa latka zespol Downa i wazyla jak ja do nas przyniesli 5,4 kg.Tato zmarl, mama wyprowadzila sie do swojeje rodziny zostawiajac dziewczynke i jej dwojke braci pod opieka-nikogo. Dziewczynka siedziala na kocyku i patrzyla na nas. Nie plakala ani sie nie smiala tak jakby niczego nie czula, niczego nie oczekiwala.Kaszlala bardzo, dusila sie w czasie kaszlu a po nim zmeczona kladla glowke na kocyku by odpoczac. Przygotowalam jej mleko,wypila z kubka, potem ziemniaki z marchewka, zjadla a potem jeszcze nalesnika no i stwierdzilam ze z jedzieniem nie ma problemu.Wlaczylam leczenie, antybiotyk, odrobaczenie a patrzac na nia myslalam o tym ze moze byc wiecej dzieci takich jak ona ktore potrzebuja pomocy no i ze trzeba cos zrobic. No i zaczelysmy dzienna opieke nad maluszkami.Na razie jest ich piatka, w poniedzialek dojdzie kolejna dwojka i tak stopniowo.Te ktore sa ponizej 4 roku zycia, nie sa jeszcze w przedszkolu a potrzebuja pomocy beda pod nasza dzienna opieka. No i czas mija mi jeszcze szybciej.
Rano kapanie, przewijanie, ubieranie, potem sniadanie dzieci, pozniej maja czas na zabawe w tym czasie segregacja rzeczy do prania, najmniejsze spia tez maja czas na drzemke, potem obiad, czas na zabawe no i podwieczorek o 4 i okolo 5 powrot do domu ze spakowana goraca kolacja. Dzieci w czasie nawet tego ktotkego pobytu zmieniaja sie bardzo, nasza mala pociecha potrafi juz sie smiac, plakac, powtarza proste slowka i probuje stawac z  pomocy innych.Chlopcy sami domagaja sie kopieli a dziwwczynki tez nie protestuja gdy maja sie myc bo po myciu patrza jaka to sukienke czy spodniczke zaloza. Jeszcze tylko mala Ania ma opory co do kapieli ale za to po niej zmniejszyly sie jej zmiany na skorze.
Jedyny problem jak na razie to miejsce gdzie moga dzieci przebywac. Gotowanie i kapanie odbywa sie pod zadaszeniem( w naszej starej pierwszej kuchni) bo gdy gotuje sie obiad na weglu drzewnym to jest cieplo. Bawia sie gdy pogoda nie jest najlepsza w jednej z klas szkolnych. Myslalam ze dobrym rozwiazaniem byloby posiadanie domu dla wolontariuszy ktory mialby tez zaplecze dla dzieci-pokoj zabaw, lazienke, zakamarek na ubranka, zabawki, no coz moze bedzie to kiedys mozliwe. Na razie gdy biore maluszka na rece i czuje jej raczke ktora glaszcze mnie po twarzy dziekuje Panu za kazde dziecko ktore uczy mnie ze do takich nalezy Krolestwo Boze.


czas na odpoczynek





                   

poniedziałek, 27 czerwca 2011

wydarzenia

Na poczatku tego miesiaca dzieci byly na tzw show, cos w rodzaju naszego wesolego miasteczka( byly nawet karuzele), kiermaszu i wystaw na rozny temat np. uprawa zywnosci, dzialanie pradu, wyrob miejscowych produktow.Do przewiezienia naszym busem( mam nadzieje ze wspomnialam ze kupilam minibus do szkoly) w ktorym miesci sie 14 osob pakowalismy okolo 40 dzieci i dwojka nauczycieli, ja bylam kierowca.Po drodze zatrzymala nas policja( patrole sa zawsze w roznych miejscach) ale kazala nam tylko pilnowac dzieci by zadnego nie zgubic na show.Obrocilam trzy razy by przewiesc 120 dzieci.W drodze dzieci spiewaly piesn; jedziemy przez gory i doliny a Pan nas prowadzi.....
szkolny minibus

Po dodarciu na miejsce najpierw trzeba bylo stac po bilety, potem wejscie juz na teren. Dzieci byly ubrane w mundurki wiec latwiej je bylo dostrzec w tlumie. Czesc z nich odwazyla sie wsiasc na karuzele.


Potem zwiedzane pozostalych miejsc i od 14.30 zaczelam odwozic pierwsza grupe  tak by przed zmrokiem dzieci mogly dotrzec do domu.Byly zmeczone ale szczesliwe.
W zeszla sobote odbyl sie konkurs w parafii miedzy grupami dzieci z Pontyfikatu Misyjnego.Nasze dzieci braly takze udzial w konkursie, zajely drugie miejsce i przeszly do kolejnego konkursy ktory ma sie odbyc w sierpniu.Tematem konkursu byla godnosc dziecka.Nasze dzieci przygotowaly recytacje, a takze tradycyjny  taniec w ktorym opowiedzialy o dziewczynce, ktorej mama umiera a druga mama nie troszczy sie o nia tylko zmusza ja do pracy i nie pozwalal chodzic do szkoly. Jednak modlitwa dziecka zmienia serce drugiej matki ktora pozwala jej w  sie uczyc i taniec zakonczyl sie radoscia  gdy  dziewczynka juz jako dorosla osoba konczy studia i cala rodzina jest z niej dumna.Spiewaniu i tancom pomagal wybijany rytm na drumie.









Taniec naszych dzieci konczyl sie optymistycznym akcentem ale inna grupa np.opowiadala w tancu o dzieciach ktore gloduja, sa bite, zmuszane do pracy a jedno z nich umiera poniewaz nie bylo nikogo kto by pomogl dziecku.W recytacji dzieci prosily nie bijcie nas, powiedzcie nam jesli robimy cos zle.Nie zmuszajcie nas do pracy ktora jest ponad nasze sily, chcemy sie uczyc i miec pogodne dziecinstwo.

Niech Pan blogoslawi wszystkim ktorzy przyczyniaja sie do pogodnego dziecinstwa naszych dzieci.

p.s
w piatek wracalam z Meru, mielismy szkolenie dla pielegniarek.Do Nkubu dotarlam matatu, a z Nkubu jechalam miejscowa taksowka ktora w 5 osobowym samochodzie zmiescila 10 osob.Cztery z przodu, kierowca siedzial na kolanach pasazera, piec osob z tylu i jedna w bagazniku, grunt to jechac i dojechac.

niedziela, 26 czerwca 2011

Rocznica

Kilka dni temu otrzymalam zyczenia z okazji 10 rocznicy  wreczenia krzyza misyjnego.Mozna powiedziec to tylko lub az dziesiec lat.Pamietam gdy wyladowalam w Zambii, wysiadajac z samolotu powitalo mnie gorace slonce zabmijskie.Pierwsze trzy lata uczenia sie, patrzenia na nowa kulture, ludzi.Opiekowalam sie wtedy osobami starszymi, bezdomnymi ktorzy trafiali do naszego domu a potem zaczely przybywac dzieci, sieroty, glodne, niechadzace do szkoly, czasami pozostawione na ulicy by od innych prosic o jedzenie.W 2004 przejechalam do Kenii, najpierw 7 miesiecy w szpitalu kenijskim gdzie nabieralam praktyki jak jednoczesnie byc pielegniarka i lekarzem gdyz w wielu osrodkach zdrowia jak i w naszym nie ma lekarza i pielegniarka jest ta ktora leczy.W 2005 przejechalam do Kithatu i az trudno uwierzyc jak wiele sie dokonalo szczegolnie jesli chodzi o szkole Bozego Milosierdzia.
Zaczynalysmy tak....

W klasie zbudowanej z blachy, gdzie rano bylo zimno a w ciagu dnia bardzo goraco.
kuchnia na trzech kamieniach,


jadalnia na trawie


A po prawie 5 latach
nowa jadalnia




widok na szkole





grupa przedszkolna



a to dzieci z klasy 3 ktore ropzoczynaly z nami jako 4-5latki, tak szybko mija czas........

 dzieki lasce Bozej, pomocy naszych siostr pracujacych w Rzymie w parafii sw.Tomasza jak rowniez dzieki pomocy tejze parafii z ksiedzem proboszczem na czele, dzieki ofiarom zbieranym w czasie mojego pobytu na urlopie w Polsce, roznym organizacjom i indywidualnym ofiarodawcom szkola rosnie i kazdego roku przyjmujemy kolejna grupe.W obecnej chwili mamy dwie klasy przedszkolne i 6klas szkolnych, jasna, sloneczna jadalnie i kuchnie oraz plac zabaw dla dzieci.Gdyby ktos kilka lat temu wspomnial ze bede budowac szkole trudno byloby mi w to uwierzyc a jednak, wszystko jest mozliwe z laska Boza i przy tak ogromnej ludzkiej zyczliwosci i ofiarnosci.
Przed nami budowa  nastepnych klas, wyposazenie ich, zakup ksiazek i zeszytow dla kolejnej grupy dzieci ale ufam ze bedzie to mozliwe tak jak bylo to mozliwe do tej pory.
Wszystkim ktorzy wspierali i wspieraja nas swoimi modlitwami, ofiarami, zyczliwoscia i goscinnascia w czasie pobytu na urlopie bardzo dziekuje i prosze Pana by Jego laska i blogoslawienstwo byly najpiekniejszym podziekowaniem dla wszystkich
Ja ogarniam Was swoja modlitwa

piątek, 22 kwietnia 2011

Pan Zmartwychwstal

Pozdrawiam serdecznie w czasie gdy przygotowujemy do dnia w ktorym zabrzmi radosne Alleluja, Pan Zmartwychwstal i jest posrod nas.
Wrocilam z tygodniowego kursu opieki nad kobieta ciezarna i noworodkiem.Mam nadzieje ze bedzie pomocne gdyz chcemy zaczac rowniez klinike dka kobiet ciezarnych.Czekam na kosztorys rozbudowy przychodni i zatwierdzenie przez Ministerstwo Zdrowia i mam nadzieje ze bedziemy mogli zaczac.
Kilka dni temu przyszla nas odwiedzic jedna Pani ktorej od tego roku sponsorujemy dziecko w naszej szkole.Dziewczynka jest corka jej siostry ktora sponsorowala gdy miala prace ale potem nagle zabraklo pracy, a do tego jedna z jej siostr byla leczona w szpitalu i nawet pieniadze ktore byla w stanie zaoszczedzic przez kilka lat starczyly tylko na pokrycie kosztow leczenia.Dziewczynka byla odeslana ze szkoly przyjelismy ja wiec do naszej szkoly a ja znalazlam sponsora ktory pokrywa koszty jej nauki.  Wiedzac tez ze kobieta umie  robic swetry na maszynie poszukalam jej  osob ktore potrzebuja swetrow dla swoich dzieci jako mundurki do szkoly tak by mogla  zarobic na utrzymanie rodziny. Przyszla by podziekowac, przyniosla mleko dla nas. Zegnajac sie powiedziala, siostro dziekuje bardzo, dzieki siostrze na nowo uwierzylam ze Bog mnie nie opuscil. Bylam pewna ze nie dam rady a teraz widze ze jest nadzieja ze nie jestem sama.
Pomyslalam wtedy o wszystkich swoich  problemach ktore zaczely sie w tym roku, jeden po drugim i pomyslalam ze moze Pan poprzez jej slowa daje mi rowniez nadzieje- nie jestes sama, Ja jestem blisko i wiem ze potrzebujesz pomocy, zaufaj...
Pisze to do wszystkich ktorzy moze w obecnej chwili przezywaja trudnosci, potrzebuja pomocy.
 On wie czego nam potrzeba nawet gdyby nam wydawalo sie ze pozostawil nas samych.
Zaufaj Pan jest blisko....
Niech w niedziele Zmartwychwstania dla nas wszystkich zabrzmi radosne Alleluja
Pan Zmartwychwstal i jest posrod nas
P.S Dziewczynka jest sponsorowana przez osobe z Polski wiec slowa podziekowania kieruje tez do wszystkich dzieki ktorym inni odzyskuja nadzieje.

niedziela, 20 marca 2011

20.03.2011

Pozdrawiam bardzo serdecznie i po dlugim czasie. Po zakonczonej malari przyszla kolejna niespodziewana sytuacja, wypadek samochodowy, prowadzil nasz pracownik zdazyl wyjechac za brame kilka metrow gdy przybiegl zdyszany chlopiec ze mieli wypadek, na szczescie nie bylo smiertelnych obrazen, kierowca rowniez po kilku dniach wyszedl ze szpitala, ale niestety samochod chyba nie nadaje sie do naprawy. Brak samochodu bardzo utrudnia mi prace, zakupy, zalatwianie spraw w urzedach, oplaty,dojazdy do szkol dzieci i tysiace innych spraw. Jak juz troche sie uspokoilam po wypadku oddajac cala sytuacje w rece Pana przyszla kolejna malaria na szczescie nie trwala dlugo no wiec teraz probuje nadrobic zaleglosci.Wiem jak wiele osob czeka na maila, ciagle mam nadzieje ze kolejny dzien przyniesie mniej spraw,ze bede mogla usiasc odpisac a jednak tak nie jest.
Konczymy budowe dwoch klas, w tym tygodniu juz poloza podloge, a potem zaraz w planach rozbudowa przychodni bardzo bym chciala by sie udalo, by starczylo pieniedzy.Tak wiele ludzi przychodzi z malaria, dzieci z temperatura 40stopni, chcialabym je zatrzymac, by podac leki zaobserwowac, ulzyc a przychodnia jest tak mala ze z ledwoscia miesci pielegniarke i pacjenta w pokoju przyjec.
W zwiazku z malaria moja ogromna prosba do wszystkich ktorzy chca i moga pomoc.Lek podstawowy na malarie nie jest drogi, kosztuje okolo 1$, niestety coraz wiecej nie reaguje na niego i wracaj po kilku dniach z malaria. Kolejne leki sa juz drozsze i wielu ludzi nie stac na ich zaplacenie, Cena leku wynosi 350ksh czyli w granicach 4.5$ Wszystkich ktorzy chcieli by pomoc w leczeniu chocby jednego pacjenta bardzo prosze o wyslanie sumy na nasze konto w Polsce
(siostra) Katarzyna Jasinska
            
            Zgromadzenie Sióstr Misjonarek Świętej Rodziny
ul. Słowackiego 11
05-806 Komorów 

Numer konta mbank

32 1140 2004 0000 3402 7473 7929

Przy wplacie pieniedzy na konto prosze zaznaczyc  na leki do przychodni

Z glebi serca dziekuje wszystkim ktorzy beda mogli pomoc nam w walce z malaria.
Na czas Wielkiego Postu ogarniam Was wszystkich modlitwa przy krzyzu naszego Pana ktory ukochal nas miloscia pelna, oddajac za nas Swoje zycie tak by kazdy z nas mogl je oddnalesc na nowo w ogromie Jego milosierdzia i laski
Niech Pan obdarza Was pokojem...



                                                                   Szycie rany                                       

niedziela, 23 stycznia 2011

Malaria

Kolejny raz, w czasie gdy dojrzewaja mango jest  wiecej zachorowan na malarie...ja tez sie zalapalam, mam nadzieje ze szybko wroca sily bo ich potrzeba na kazdy dzien-  prosze o cierpliwosc tych ktorzy czekaja na odpowiedz na maila, i o modlitwe prosze...
dobrej nocy