wtorek, 16 listopada 2010

16.11.2010

Dzisiaj bardzo krotko, zasypiajac wczoraj wieczorem slyszalam szczura jak przebiegal po suficie. Ucieszylam sie ze to nie w pokoju i zasnelam z mysla o roznych stworzonkach ktore mamy wokol. No i wieczorem sie zaczelo. Najpierw spadl na podloge w jadalni nietoperz, to czesty przypadek z pomoca miotly zostal wyproszony na zewnatrz. Gdy mialysmy juz przejsc do kaplicy na modlitwy przy drzwiach lezal waz no i zaczela sie proba zabicia zakonczona niestety niepowodzeniem-uciekl.Jaki rodzaj weza nie wiem moge tylko powiedziec ze byl czarny.No a po wyjsciu z kaplicy juz po modlitwach natrafilysmy na pajaka, tego udalo sie zabic. Pozostaje nam jeszcze skorpion ktorego mam nadzieje juz dziesiejszej nocy nie spotkac.
W osrodku zdrowia czas mijal szybko na przyjmowaniu pacjentow, najmlodsze mialo 2tygodnie, najstarsze nie pamietalo wieku-co tutaj zdarza sie czesto, ze osoby starsze nie wiedza ile maja lat. Kolo 16.00 babcia przyniosla wnuczke 9miesiecy, temperatura 40.3, zaczela sie akcja obnizania, podawania Qvininy w zastrzyku, biedactwo pewnie zapamieta mnie do konca zycia jak takie biale dziwactwo ja krzywdzilo. Zaraz po babciu zlecialo sie pol wioski, nie wchodzili do srodka tylko stali w dzwiach czekajac co dalej. Skorzystalam z okazji i wyslalam jednego z nich by kupili w pobliskim sklepiku glukoze dla dziecka. Przed 17.00 temperatura spadla do 38,8 nie mialam wyjscia tylko wypuscic dziecko do domu z babcia obstawione lekami. Nie mamy niestety pomieszczenia na   przytrzymanie pacjentow na noc do obserwacji chociaz czasami bardzo by sie przydalo szczegolnie w przypadku dzieci. 
Wszystkim zycze spokojnej nocy bez szczurow, wezy, pajakow i skorpionow..... sobie tez.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz